Spokojna przejażdżka po Łodzi w celu dotlenienia organizmu po ciężkim dniu. 8 godzin na uczelni i trening na siłowni skutecznie odebrały mi siły i chęć do jakiegokolwiek wysiłku (zwłaszcza intelektualnego), trzeba było coś z tym zrobić... telefon do kumpla i za 15 min byłem już w siodle. Objechaliśmy kawałek miasta i pewnie pośmigalibyśmy dłużej, gdyby nie lodowaty deszcz.
Najpierw pojechałem do Parku Poniatowskiego pogadać chwilkę z ziomkami z liceum, a następnie do Łagiewnik, gdzie umówiony byłem z Pixonem. Zrobiliśmy 2 "pętle" i wróciliśmy do Łodzi w nadziei załapania się na grilla pod akademikiem. Niestety z tego nic nie wyszło... głodny i zmęczony wróciłem do domu.
Mały rozjazd po poprzedniej jak dla mnie masakrycznej wyprawie :P Zrobiłem na spokojnie 2 kółka po Łodzi: Zdrowie > Poniatowski > Piotrkowska > Staromiejski > Zdrowie > Poligon > Retkinia i powrót Włókniarzy do domu.
Dzień wcześniej umówiłem się z Pixonem na "lekką przejażdżkę" w większej grupie... Gdy o 10 pojawiłem się na miejscu umówionego spotkania okazało się że grupa faktycznie jest większa, bo było kilkadziesiąt osób. Jak okazało się później większe było także tempo (no przynajmniej od tego zakładanego przeze mnie).
O godzinie 10:15 wyruszyliśmy. Przejechaliśmy ulicami Łodzi w stronę Łagiewnik, następnie przez te udaliśmy się na Malinkę, gdzie wyznaczony jest start przyszłotygodniowego maratonu łódzkiego. Na miejscu czekało jeszcze kilka osób.
Udałem się dziś do lasu łagiewnickiego co by objechać najnowsze zmiany w rowerze. Nowa kaseta, łańcuch, oponki i "wzięte w zastaw" testowe siodło Fizika. Wszystko sprawowało się idealnie, rower stracił troszkę na wadze i zyskał na agresywności. Po wjechaniu do lasu i krótkim namyśle zdecydowałem się na stary, dobry niebieski szlak. Mimo kataru i "zalegającej wydzieliny" (kocham reklamy XD) pokonałem go dość sprawnie i szybko, więc pokręciłem się jeszcze troszkę w okolicach Arturówka i wróciłem do domu.
Nowe oponki Schwalbe Rocket Ron w rozmiarze 2.1 toczą się niezwykle lekko w porównaniu z gumami Kenda Nevegal w pozornie tym samym rozmiarze (Kenda-54mm, Schwalbe-48mm). Nie ustępując im przy tym bardzo w przyczepności. Póki co jestem zachwycony, zobaczymy tylko jak będzie z ich wytrzymałością.
Wzięte wczoraj w "zastaw" testowe siodełko także przypadło mi do gustu, pojeżdżę na nim jeszcze kilka dni, po czym wezmę na test drugi interesujący mnie model - Gobi.